Przezwyciężyć swojego demona.
Trafiłeś w życiu na swojego demona?
Trafiłeś w życiu na swojego demona?
Kto wie, może nawet na kilku, albo też
tego samego w różnych postaciach?
Ja trafiłam.
Mierzę się z nim ostatnio dość
często.
Jednocześnie odkrywam coraz to nowe
granice własnej wytrzymałości.
Nie chodzi mi tu o działanie jakiegoś
nieszczęśliwego przypadku czy kierownictwa złego losu – chociaż
szczęściem tego nazwać nie można – lecz o taką szczególną postać. Osobę, która pojawiła się w moim życiu i
…
...Właśnie... i zaczynam odnosić
przedziwne wrażenie, że coś nie gra. Pierwszy epizod – może mi
się tylko tak wydaje. Drugi epizod – niby nic się nie stało ale
w środku boli i przykro. Kolejny – czas się zastanowić, czy ze
mną wszystko w porządku. Następny – pewność, że ze mną
wszystko w porządku a przyczyna tkwi w kontakcie z postacią.
Postać nosi w sobie niezliczone pokłady jadu. Czyha na okazję
aby móc zadać cios. Czai się, jak ukryty zwierz, żeby
niepostrzeżenie przypuścić atak i wbić przysłowiową „szpilę”.
Czerpie z tego nieukrywaną satysfakcję, jakby to działanie
stanowiło swoisty pokarm. Ten demon swoim ostentacyjnym sposobem bycia, porozumiewania się (czytaj: uszczypliwymi
wypowiedziami) a nawet milczeniem (czytaj: bez kija nie podchodź), wzbudza we mnie negatywne emocje.
Burzy mój wewnętrzny spokój i powoduje niewytłumaczalne
osłabianie/zaniżanie poczucia własnej wartości. Stosuje taki
rodzaj psychomanipulacji, że o mały włos uznałabym, ba,
uwierzyłabym, że to wszystko „moja wina”. Wina polegająca na
tym, że Jestem. Jestem i żyję na tym samym świecie, oddycham tym
samym powietrzem, dzielę to samo pomieszczenie i... często się
uśmiecham do świata i ludzi – to dopiero irytuje.
Cóż robić? Uciekać?
Proszę, tylko nie mów: nie przejmuj
się – to najgorsza z możliwych „rad”.
Co jeśli to postać z pracy a na
horyzoncie brak innej perspektywy?
Można odzyskać estetykę
psychiczną/zdrowie – rzucić pracę i „zęby w tynk”.
Można stracić zdrowie
psychiczne/fizyczne – ale zarabiać i mieć z czego płacić
rachunki.
Niestety, ale taki demon trafia
się w najtrudniejszych sytuacjach.
Trzeba się z nim mierzyć jednocześnie
pokonując własne słabości.
Pytanie – za jaką cenę?
Kiedy czas się wycofać?
Czy zwycięstwem jest „iść w
zaparte” mimo tych przeciwności? A może to właśnie odpuszczenie
i wycofanie się z „chorej” sytuacji okaże się zwycięstwem
zbawiennym dla naszego wewnętrznego samopoczucia?
Jak przezwyciężyć demona?
Pokonując własne słabości.
Nie ważne jaką decyzję się
podejmie.
Najważniejsze to nie pozwolić na
przejęcie kontroli nad naszymi uczuciami.
Nie dać się zastraszyć.
Nie dopuścić do przejęcia władzy
nad nami samymi.
To jest zwycięstwo.
Ayo, Przezwyciężyć swojego demona, 09.02.2017
Ayo, Przezwyciężyć swojego demona, 09.02.2017
Potwierdzam... Najważniejsze to opanować WŁASNE emocje, które przeszkadzają w prawidłowym rozeznaniu zagrożenia. Tzn tego co nam REALNIE grozi ze strony "demona".
OdpowiedzUsuńTak, najpierw należy właściwie/realnie ocenić sytuację - bez tzw. histerii.
UsuńTu każdy sam musi odpowiedzieć sobie na pytanie co dalej, w takiej sytuacji o jakiej napisałam w poście. Można starać się ignorować "demona", ale to ma dwa końce - może spowodować, że "demon" odpuści lub zupełnie odwrotnie - dopiero się rozkręci, bo uzna, że w jego zachowaniu wszystko jest ok. Nie ma uniwersalnego rozwiązania, grunt to się nie poddać i nie pozwolić odebrać choćby namiastki radości życia. Pozdrawiam
Tak, miałam do czynienia z "demonem" i wiem z czego buduje się skutecznie chroniącą przed nim tarczę- z poczucia własnej wartości.
OdpowiedzUsuńNikomu nie pozwól nawet na moment zachwiać Twoją wiarą w siebie- jesteś wspaniała, a "demon" pewnie atakuje Cię z głupoty lub bezsilności, bo widzi, że jesteś lepsza od niego.
Myślę, że w takiej sytuacji nie można przeciwnikowi pozwolić "poczuć krew"- trzeba dla własnego spokoju rozbrajać każdą sytuację z osobna za pomocą opanowania, pewności siebie i inteligencji.
Dziękuję Ci za cenne wsparcie. Jednocześnie przyznaję, że kontakt i przebywanie z taką osobą staje się dla mnie dość wyczerpujące. Chcąc nie chcąc ograbia mnie z sił - niestety opanowywanie sytuacji jak się okazuje wymaga nie lada wysiłku.
UsuńNie jest to łatwe, ale trening czyni mistrza. Trzymam kciuki za Twoją walkę, a jest trochę tak, że to walka nas wszystkich, by nie pozwolić "demonom" uwierzyć, że świat dostosuje się do ich zachcianek.
UsuńDziekuję Jagoda, postaram się nie zawieść :)
Usuń