sobota, 3 stycznia 2015

Telefon

Dzięki Bogu myślę, patrząc na wyświetlający się numer- nareszcie dzwoni długo wyczekiwany telefon. Zanim odbiorę, w ułamku kilku sekund przetacza się przez mój umysł fala uderzeniowa wywołana naporem przeplatanych ze sobą emocji. Istny koktajl- mieszanka żalu, radości, gniewu oraz niepewności, co do treści wiadomości, które mogę usłyszeć. Próbuję szybko złapać oddech i poskładać myśli. Pierwsze z nich: zachowaj spokój i nie daj się ponieść emocjom. Pamiętaj, że to choroba- powtarzam sobie. Odbieram telefon i wstrzymuję oddech.
- Przepraszam znowu nawaliłam i wszystko zepsułam. Przepraszam- słyszę łamiący
i drżący w słuchawce głos mamy.
- To prawda- przyznaję. W tej chwili zaczyna przepełniać mnie wewnętrzna radość, słysząc znajomy, a przede wszystkim trzeźwy głos. Nie potrafię okazać jak bardzo cieszę się, że dzwoni.
Jednocześnie ze wszystkich sił staram się powstrzymać przed wybuchem żalu i wygarnięciem dlaczego znów zawiodła, skłamała, przecież obiecywała.
- Może czegoś potrzebujesz, a może jesteś głodna?- pytam zdjęta litością i współczuciem, przypominając sobie jej obraz po ciągu alkoholowym. Doskonale pamiętam ją wychudzoną,
z zapadniętymi policzkami, całą drżącą i przesiąkniętą okropnym zapachem. -Przyjdź, będę czękać na ciebie w domu. Zrobię gorącą herbatę, zjesz coś, a co dalej zobaczymy- mówię.

Czekając na mamę przygotowuję posiłek i układam w myślach plan rozmowy- a raczej analizuję, co mogłabym jej powiedzieć, żeby jej czasem bardziej nie dobić lecz choć trochę pomóc odzyskać utraconą godność i poczucie sensu życia. A może lepiej nic nie mówic tylko wysłuchać co ma do powiedzenia. Wysłuchać, nie oskarżać, nie zadawać pytań, poprostu w ogóle się nie odzywać. Sama nie wiem. Wybaczam sobie chłód, który bije ode mnie jak z lodowca. Uzbrojona w pancerz, nie chcę okazać radości, z obawy, że mama może odebrać to jako sygnał, że nic się nie stało. Niech wyraźnie zobaczy, że jej choroba, a raczej jej lekceważące podejście do tej choroby alkoholowej dotyka mnie i rani.

Nie wiem skąd taka silna więź. Zawsze miałyśmy problem z okazywaniem uczuć.

Wydaje mi się, że takie silne odczuwanie czyjegoś bólu, cierpienia oraz choroby jest wtedy, gdy się kogoś poprostu kocha.

Kocha szczerze i bezwarunkowo. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz