piątek, 19 grudnia 2014

Czekanie

Serducho bije tak mocno, aż bolą żebra i mostek. Wali niestrudzenie cudowna "maszyna", pobudzana przez troski, które zmuszają ją do większego wysiłku.
Ostatnio bije tak mocno kiedy myślę o mamie.

Od tygodnia jest w ciągu alkoholowym. Przepija swoje zarobione ciężką pracą pieniądze. Ostatnie. Dzwoniła do mnie jej przełożona z pracy, informując, że tym razem nic już nie da się zrobić.
To o kolejny raz za dużo. Muszą ją zwolnić. Mama dowie się o tym dopiero jak wytrzeźwieje. 

Zastanawiam się jak długo tym razem potrwa ten ciąg alkoholowy. Na pewno do czasu, kiedy skończą się pieniądze...
Czy znów dostanie ataku schizofrenii lub padaczki alkoholowej. Czy jest w mieszkaniu, a może gdzieś błądzi. Czy w ogóle żyje...

Pytanie: dlaczego nic z tym nie robię? Bo fizycznie i prawnie nic nie mogę zrobić. 
Mieszkam osobno. Mama nie otwiera drzwi, nie odbiera telefonów.
Policja interweniuje tylko w przypadku, gdy osoba jest niebezpieczna dla otoczenia. Na jakiekolwiek leczenie, terapię czy detoks przyjmują tylko osoby trzeźwe, które wyrażają na to zgodę!!! Taki przepis. Wyjątki stanowią osoby ubezwłasnowolnione. Nie mogę ubezwłasnowolnić osoby poczytalnej (oczywiście w stanie trzeźwości). Nie chcę jej ubezwłasnowolnić.
Dobija mnie to czekanie. Ale nie mam innego wyjścia. 
Muszę pracować. Muszę żyć. Chcę żyć. Normalnie.

Muszę czekać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz