niedziela, 18 marca 2018

Wiatr



Wiatr.

Czy to wiatr na zewnątrz?
Czy to wiatr we mnie?
Jest tak uciążliwy.

Porusza struny niechcianej melodii.
Jak zakazanej piosenki.
Jest głosem sumienia.

Głosem bólu i cierpienia.
Rykiem gniewu i sprzeciwu.
Szumem walki... z samym sobą.

Tak długo będzie wiać,
Jak długo to, co się podzieliło (w nas), znów się nie scali.
Jak światło z ciemnością.

Jedno nie mogłoby zaistnieć bez drugiego.
Wszystko ma swój czas i swoje miejsce.
Nawet mrok w nas.

Czy to nie on?
Tak bardzo niechciany,
Upomina się o naszą uwagę?

Im bardziej go nie chcę,
Tym bardziej narzuca swoją obecność.
Zazrosny o radość i słońce.

Niechciani i niekochani.
To oni potrzebują najwięcej miłości,
Więc...

Proszę (mroku),
Usiądź wygodnie.
Zaparzę ci herbatę...

...może przestanie wiać.

Ayo, 18.03.2018



21 komentarzy:

  1. Piękny Wiatr u Ciebie:)

    Wiatr co życiem targa
    Zmienną pogodę przynosi
    Zdarzają się deszcze i słoty
    Słońce nieraz zaświeci
    Warto złą aurę przeczekać
    Na dni pogodne poczekać
    Warto...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny choć bywa i srogi. Na pewno potrzebny.
      Piękny i miły wiersz, Sowo.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Dziękuję!
      To prawda jest potrzebny.

      PS. Dzięki Bogu wszystko się stało co się stało.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Mrok jest brakiem światła i niczym innym... Nie istnieje sam z siebie ale jest wypadkową... Światło go nie potrzebuje by istnieć/być zauważone. Sami też w żaden sposób nie potrzebujemy mroku. Wiedzą to nawet ludzie żyjący tam gdzie słońce nigdy nie zachodzi :)

    Ja wiem że użyłaś tu metafory by opisać jeden ze sposobów radzenia sobie z duchem mroku jaki czasem nas nachodzi "nie wiadomo skąd". Ja zrozumiałem o co chodzi ale to całkiem inna bajka jak pochodzenie samego mroku,czy jego niezbędność. Tego w żaden sposób połączyć się nie da (podobnie jak światła z jego brakiem)

    Mam nadzieję że nie potraktujesz tego co napisałem protekcjonalnie.
    Przyznam Ci się że jakiś czas temu też zacząłem pisać na ten temat wiersz, stąd moja wiedza w temacie (wykłady fizyków, i rzecz jasna doktorów Kościoła) :) ale nie jestem jeszcze z niego zadowolony.

    Pozdrawiam. słonecznie rzecz jasna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój obraz jest tu zupełnie odmienny od mojego postrzegania. Aczkolwiek równie interesujący :)
      Otóż dla mnie (nie próbuję Cię tu przekonać do swojej wizji), ciemność/mrok absolutnie nie jest wypadkową, jest czymś bardzo ważnym i istotnym, co było przed zaistnieniem światła (Rodzaju 1:1-5), ma swoje miejsce i cel (Izajasza 45:7).
      To odnośnie ciemności, która została odzielona od światła a raczej światło od ciemności.

      Czy nam się to podoba, czy nie, ale żeby ujrzeć w sobie światło, trzeba ujrzeć w sobie mrok...
      Tak metaforycznie...

      Pozdrawiam równie słonecznie :)

      Usuń
    2. To może inaczej... Proste pytanie. Czym jest mrok? Opisz to zjawisko bez używania słowa światło :)

      Usuń
    3. W zupełności zgadzam się, że jest brakiem światła. Ale nie o to tu chodzi.
      Jedno jest potrzebne drugiemu.
      Jedno i drugie zostało stworzone, o czym napisał Izajasz.
      Czy jest sens podwarzać celowość istnienia jednego wespół z drugim?

      W mojej metaforze mrok, jest tym czego się boimy, czego nie znamy i czego nie potrafimy zaakceptować.
      :)

      Usuń
    4. Nie jest potrzebne. Zastniało/stało się dla nas,jako część naszego swiata ale nie jest potrzebne jako ciemność. Nie może też współistnieć wespół ze światłem, a tylko tam gdzie go nie ma. Ciemność jest skutkiem tylko i wyłącznie zanikania światła. To jest wektorowa o jednym tylko zwrocie.
      Nie możesz w żaden ani fizyczny ani logiczny sposób zgromadzić czy skoncentrować ciemności żeby nią zaatakować i zlikwidować światło. Nie możesz też ich ze sobą połączyć. Choćbyś weszła w najciemniejsze miejsce to wystarczy jedna zapalona zapałka. Dopiero jak ją zgasisz ponownie zapadnie ciemność. Jedyną możliwością, szansą dla zaistnienia ciemności jest bowiem brak albo zniszczenie źródła samego światła (ciemność zaś takiego źródła nie posiada, bo jest wyłącznie brakiem)
      W księdze Izajasza chodzi o czas w jakim to światło będzie dla nas w stworzeniu widoczne. Ten czas nazwany jest nocą.

      Dlatego napisałem że wiem o co Ci chodziło w metaforze. Doskonale Cię rozumiem :) Mrok to dobra nazwa na te wszystkie rzeczy które negatywnie na nas działają. Oraz te do których sami się posuwamy... Czy strach, brak akceptacji i nieznane to akurat problem? Moim zdaniem problemem jest dopiero to co pod ich wpływem (złego) zrobimy.

      Usuń
    5. Opisujesz to naprawdę właściwie. Jednak nie patrzę na ciemność z punku widzenia fizyki.
      Jest to STAN- stan braku światła, o którym trafnie napisałeś.
      I nie chodzi tu o wyznaczenie granic pomiędzy jednym i drugim.

      Stan braku światła, czyli owa ciemność istniała jeszcze przed stworzeniem światła dla ludzi. Osobiście uważam, że w tym też jest ukryty sens.
      Opis tej ciemności (stanu braku światła) z punktu widzenia ludzkiego jest niemożliwa.
      Czy człowiek może opisać stan przed swoimi narodzinami?
      A czy brak miłości jest problemem?
      Niech każdy odpowie sobie sam.
      Przy czym warto dodać, że strach czy brak akceptacji jest przecież wynikiem jej braku.

      Taka moja kontemplacja :)

      Usuń
    6. Uparciucha :) ale już lepiej. Taki to nasz język ubogi że ciężko ubrać w słowa to co rzeczywiste, więc może to przez to że nie potrafię dobrać odpowiednich słów.

      Chodzi właśnie o wyraźne oddzielnie jednego od drugiego. Dokonało się to jednocześnie wraz ze stworzeniem fizycznego światła. Sam Bóg jest ponad tym. Jest odwieczną światłością bez względu na to czy świeci słońce czy nie. Ciemność jest określeniem wyłącznie tego stanu/czasu w którym światła brakuje. Nie dla Boga ale dla nas. Czyli nie przed stworzeniem ale po stworzeniu. Bóg się nie zajmuje ciemnością. Nie stwarza jej jako równoważni. Nadaje tylko nazwę temu co jest poza światłem, a że światło ma w świecie (czasie) takie a nie inne właściwości że czasem go nie widać (choć świeci cały czas) to ten stan rzeczy (kiedy go nie widać) nazywa (ale nie stwarza) nocą. Nazywa by oddzielić wyznaczając w ten sposób czas.

      Wieczność (zarówno przed jak i po stworzeniu) nie podlega tym prawom. Nie istnieje w czasie. To jest dla nas stan wiecznej szczęśliwości przebywania z Bogiem w niebie, albo wiecznej męki w piekle. Przed naszym stworzeniem istnieje (bo nie można powiedzieć że istniał w czasie przeszłym czy przyszłym - dlatego Bóg mówi Mojżeszowi "Jestem który JEST") Bóg i aniołowie których stworzył.

      Oczywiście że 'brak miłości" (to też nie tak, chodzi raczej o życie bez niej, odrzucenie) jest problemem. Jest to pięknie wyjaśnione w tym materiale który Ci podrzuciłem :) Nasza nieświadomość istnienia Bogs, lub celowe uciekanie od tym czym jest czyli miłości, nie kierowanie się nią, nie szukania jej, a w końcu nie stawiania na pierwszym miejscu, jest naszą największą tragedią. Z tego wynikają wszystkie krzywdy jakie nas spotykają, które sami sobie zadajemy... Nie z wyniku jej braku, ale odrzucenia życia według jej zasad.

      Dlaczego tak usilnie protestuję przeciwko temu jednemu stwierdzeniu i Cię męczę nie chcąc odpuścić. Bo kiedyś myślałem podobnie. Równowaga. Że bez ciemności nie można by było docenić światła, a bez złych uczynków dobrych. To jest teologia wschodu. Jing jang, no i Luter. Że niby jesteśmy zdani na łaskę rozgrywki dobra ze złem. Że jedno z drugim się dogadało a my jesteśmy zabawką, a przez to z góry należy nam się zbawienie jako rekompensata za ten determinizm. Luter zaś powiedział wprost że Bóg nie mógłby stać się Bogiem jeśli najpierw nie stał się diabłem... Uciekaj od takiego zestawiania tych spraw... Nie potrzebujemy nocy żeby docenić dzień. Nie potrzebujemy zła żeby docenić dobro. Nie o to w tym chodzi... Zostawię Ci coś jeszcze. Nie musisz wszystkiego słuchać bo to o czym wyżej napisałem jest na samym początku, ale ja ten materiał połknąłem cały :)
      https://youtu.be/xSRxfWw09yg

      Usuń
    7. I właśnie dlatego doceniam takie rozmowy :)
      Uwielbiam właśnie te różnice w sposobie rozumowania, dzieki którym się uczę.
      Może czasem wygląda to na prowokację, ale wierz mi- moje intencje są czyste- staram się wskazać, że chociaż widzimy/czytamy to samo - to rozumiemy i interpretujemy zupełnie inaczej. Przy czym w tych różnicach nie widzę nic złego. Wręcz przeciwnie.
      Urozmaicają odbiór wszechrzeczy.
      Mam nadzieję, że Ty też z tego coś czerpiesz i nie trzymasz się zawsze "sztywno" swoich racji ;)
      Materiał przesłucham. Nie robię tego zawsze od razu, lecz rezerwuję czas, w którym moge się zupełnie na tym skupić.
      Dziękuję Ci za tę rozmowę i bardzo doceniam to, co chcesz mi przekazać :)

      Ps. Uparty czort jestem to fakt ;)


      Usuń
    8. Dawno mnie tak pozytywnie nikt nie zmobilizował :)
      Dzięki temu raz jeszcze przypomniałem sobie Augustyna, Tomasza, Franciszka i naszych współczesnych ojców. Na nowo też odkryłem głębię, prostotę i piękno słów z Księgi Rodzaju :) bo niestety pamięć mam dobrą ale krótką.
      Więc w sumie to dzięki :)

      I to prawda że trzeba mieć spokój i czas żeby się skoncentrować na tych zagadnieniach żeby je dobrze zrozumieć i nie popaść w błędy. Nawet tylko słuchając. Życzę Ci rozeznania i przyjemnych rozmyślań :)

      Usuń
  3. Drugi wątek...
    Napisane jest również.
    1 Na początku było Słowo1,
    a Słowo było u Boga1,
    i Bogiem było Słowo.
    2 Ono było na początku u Boga.
    3 Wszystko przez Nie się stało,
    a bez Niego nic się nie stało,
    co się stało2.
    4 W Nim było życie3,
    a życie było światłością3 ludzi,
    5 a światłość w ciemności świeci
    i ciemność jej nie ogarnęła.

    Taka jest kolejność. Ciemność która była (dla świata, dla nas) "istniała" tylko dlatego że jeszcze nie było dla nas światła... Między jednym a drugim jest za przeproszeniem relacja kija i dupy :) Tam gdzie pada choć jeden promyk (foton) tam cała ciemność po prostu znika... Ciemność jest brakiem światła.
    Światło można zgasić ale ciemność nie ma na to żadnego wpływu i sama z siebie nie jest w stanie ani się połączyć, ani przykryć/zgasić światła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten cytat niczemu nie zaprzecza, wręcz przeciwnie.
      Czy w ujęciu, że światło zostało stworzone dla ludzi, nie nadaje to jeszcze większej rangi dla istnienia ciemności?

      Pozostawiam to pytanie retorycznym.
      Niech każdy interpretuje sam wg swojego postrzegania.

      :)

      Usuń
    2. Ps. Dodam, że nie postrzegam ciemności i światła w kategoriach dobra i zła (czy odwrotnie). Pierwotnie to było ponad tym.
      Po prostu.

      Usuń
    3. Ciemność nie ma swojej rangi ani skali. Ulega swiatłu (jego intensywności).
      Zauważ że ciemność jest tu wymieniona tylko w jednym kontekście. By podkreślić wagę światła a nie na odwrót :) Wagę jego początku dla nas którzy nie zostaliśmy stworzeni z ciemności ale ze światła.
      To bardzo skomplikowane ale jednocześnie proste, dlatego poproszę Cię o cierpliwość w obejrzeniu wysłuchaniu materiału. Część rekolekcji wielkopostnych ks. Prof Guza, pt wolność i miłość. On tam to świetnie tłumaczy. Nie będziesz się nudzić obiecuję :)
      Oto link https://youtu.be/dywHLrz5pGQ

      Usuń
    4. Wysłucham na pewno :)

      Usuń
  4. Jeszcze dodam:
    Pan Bóg w swojej mocy mógł/może wszystko. Dlatego dla nas stworzył światło, które jest dobre i oddzielił od mroku/ciemności.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stworzył słońce. Noc zaś jest czasem w którym owo słońce odchodzi za horyzont... Ten czas został nazwany ale nie istnieje w sensie fizycznym jako ciemność

      Usuń
  5. "A po nocy przychodzi dzień... Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien. Znowu w drogę trzeba iść, w życie się zanurzyć..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w tej powtarzalności jest coś niezwykłego...
      ... Wtedy gdy wydaje się, że już nic... to właśnie wtedy, wydarza się to "coś" :)
      No i te ptaki...
      :)

      Usuń