Wszystko żeby docenić.
Żeby docenić ciszę potrzebuję zgiełku.
Żeby docenić ciszę potrzebuję zgiełku.
Żeby żyć w zgiełku potrzebuję
ciszy.
Żeby docenić samotność potrzebuję
obecności.
Żeby żyć w obecności potrzebuję
samotności.
Żeby docenić miłość potrzeba ją
stracić.
Żeby żyć po stracie potrzeba
miłości.
Żeby docenić życie trzeba umierać.
Żeby umrzeć trzeba się narodzić.
Wszystko co jest końcem staje się
początkiem.
Wszystko co odchodzi robi miejsce na to
co nadchodzi.
Ayo, "Wszystko żeby docenić" 26.12.2016
Piękne, bo prawdziwe :) ~ Poszukująca <3
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńPotrzeba matką wynalazku chciałoby się powiedzieć, ale bez wielu z nich człowiek spokojnie by się obył... gdyby. I tu pojawia się potrzeba poczucia sensu... i wiary bo inaczej wszystko staje się niczym (i dosłownie i w przenośni, i razem i z osobna)... Choć utarło się mówić że "nic co ludzkie nie jest mi obce" to niektóre doświadczenia takie powinny pozostać.
OdpowiedzUsuńNa dniach umarł człowiek sławny, któremu "niczego" nie brakowało i który żył pełną piersią. Jaki początek po sobie zostawił. Czy sam narodził się na nowo?
To co jest końcem bytu materialnego (ciała fizycznego) staje początkiem bytu duchowego. Początkiem dla tego sławnego człowieka jest byt duchowy, końcem byt cielesny. Dla jego bliskich początkiem staje się etap życia bez tego człowieka, końcem zaś ostatni wspólny ziemski dzień.
UsuńW naszym życiu jest mnóstwo "końców", które stają się początkiem nowych etapów w sensie dosłownym i w przenośni. Kończy się związek/czyjaś obecność początkiem staje życie w pojedynkę/w braku obecności.
Również za życia zdarza nam się kilkakrotnie niejako "umrzeć" a natępnie "narodzić" (np. z miłości, z wiary, z choroby, z tęsknoty) - jest to jak najbardziej trafne porównanie :)
Tak... Zwłaszcza że lubimy zaczynać od początku i zamykać rozdziały. Takie uzależnienie od nadziei że "tym razem..." i tęsknoty za czymś pełniejszym. To dowodzi że życie duchowe wcale nie zaczyna się po śmierci. A przez coś takiego jak pamięć i sumienie nic się tak naprawdę nie kończy - "dramat" duchowości zamkniętej w ciele. :) Mamy do czynienia z etapami w dążeniu/poszukiwaniu doskonałości/lepszego życia. Nie deprecjonujmy pojęcia śmierci ;)
UsuńZostawiam coś do posłuchania Zuzanna "Czasu i wody"
https://www.youtube.com/watch?v=TCvLbKI5Fjo
i pozdrawiam
Odysie, zadałeś pytanie - ja postarałam się na nie odpowiedzieć ze swojej perspektywy, chcąc przybliżyć sens swojego przekazu. Nie umniejszam znaczenia śmierci pisząc tekst(y) powyżej o umieraniu. Jest to mój indywidualny odbiór/odczucia, ktoś może się z tym zgodzić/odczuwać podobnie, ktoś inny zupełnie przeciwnie. Nie przekonuję nikogo o swojej racji i nie oczekuję zrozumienia. Każde odmienne zdanie szanuję, Twoje również - zawsze się z nim liczę. Dziękuję, że dzielisz się swoją perspektywą :)
UsuńPozdrawiam
Dlatego właśnie lubię z Tobą rozmawiać... Doskonale Cię rozumiem i ze swojej strony zapewniam że nie jest moim zamiarem indoktrynowanie Ciebie ale prezentacja innego punktu widzenia który jest mi bliski, z którym się identyfikuję. Słowem dzielę się z Tobą swoją osobą :)
UsuńBardzo mnie to cieszy. Ponadto ze swojej strony dorzucę, że lubię tę konfrontację punktów widzenia - poszerzają horyzonty. Dla mnie to zaszczyt móc wymieniać się słowem z Takim rozmówcą jak Ty. Pozdrawiam :)
UsuńŻeby to wszystko było takie proste.
OdpowiedzUsuńWiesz Sowo, nie wszystko przychodzi od razu. Czy to nie jest tak, że uczymy się doceniać coś/kogoś, wtedy gdy to tracimy lub czegoś/kogoś nam brakuje ?
UsuńTo JEST aż tak proste, ale niełatwo z tą prostotą oswoić się i pogodzić. Bo proste, nie znaczy łatwe.
UsuńTak, to prawda, tak bywa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam